Czy w sporach dotyczących price adjustement w transakcjach M&A ostatnie słowo należy do eksperta?
W wielu umowach M&A znajdują się postanowienia dotyczące korekty ceny przewidujące, że w razie sporu strony powierzą niezależnemu ekspertowi zadanie wyliczenia ostatecznej ceny. Często powiązane są one z zastrzeżeniem, że opinia eksperta jest wiążąca dla stron i ostateczna. Wielu prawników uważa, że skutkiem takiego zastrzeżenia jest to, że w razie sporu trybunał arbitrażowy lub sąd są również związani opinią eksperta i mogą tylko jego ustalenia potwierdzić w wyroku. Z niedawnego wyroku Sąd Najwyższy wynika, że tezę tę można włożyć między bajki (wyrok z 12 grudnia 2024 roku, sygn. akt II CSKP 2097/22).
Na pytanie, czy jeżeli strony powierzyły oznaczenie świadczenia (ceny sprzedaży) osobie trzeciej, a osoba ta odmawia oznaczenia świadczenia lub czyni to wadliwie, to stronom przysługuje prawo zwrócenia się do sądu, który może oznaczyć wysokość świadczenia „w zastępstwie” osoby trzeciej, SN odpowiedział, że istnieją silne argumenty przemawiające za przyjęciem, że jeżeli wysokość świadczenia być ono określona przy użyciu przesłanek obiektywnych, to sąd może dokonać jego oznaczenia. Odmienny pogląd byłby zdaniem SN dysfunkcjonalny. Nie ma przy tym znaczenia, że w Kodeksie cywilnym nie recypowano przepisu art. 297 Kodeksu zobowiązań (Jeżeli określenie ceny pozostawiono słusznemu uznaniu jednej ze stron lub osoby trzeciej, w razie sporu sąd cenę ustali).
Stanowisko SN wydaje mi się słuszne. Jest ono pragmatyczne. Biorąc pod uwagę skomplikowany charakter wyliczeń biegłego, konieczność przyjmowania różnych założeń i dokonywania ocen w toku analizy i związane z tym ryzyko popełnienia błędu przez biegłego, jak również możliwe konflikty interesów między biegłym i stronami, rozsądne jest, by ocena biegłego polegała prawdziwie niezależnej weryfikacji. Argumentem za tezą przeciwną może być postulat, że należy uszanować wolę stron, które wyłączyły możliwość badania ustaleń eksperta. Pytanie tylko, jak często strony zawierając umowę przemyślały sprawę do końca i rzeczywiście ich zgodną intencją było, by że niezależnie od charakteru i liczby naruszeń procedury oraz błędów merytorycznych ze strony eksperta, jego opinia była święta i niepodważalna. Odkładając jednak na bok ocenę stanowiska SN, wyrok ten jest kolejnym dowodem na to, że nie należy naiwnie wierzyć, iż umowa, która trafi do sądu, odczytana zostanie literalnie. Niby banał, ale często zapominany.
Michał Kocur